Wszędzie były podsumowania minionego roku, na niektórych serwisach aż po kilka przeróżnych, nawet gdzieniegdzie nadal kapią pojedyncze i zaległe.

Co prawda moja miejscówa powstała już w roku bieżącym, ale to nie znaczy, że mam być jakiś gorszy, co to, to nie ;] Może trochę w pośpiechu, może trochę bez składu, ale za to bez nadmiernego pocenia się :D

 

2012 Top 7 by Charon

Nawet ja przyznam, że w ubiegłym roku było dość bogato, jeśli chodzi o premiery. Pojawiło się kilka naprawdę fajnych rzeczy – mniejsza o ich odbiór i wyniki finansowe. Standardowo – połowy nawet nie odpaliłem, w połowę połowy pograłem parę minut, a reszta to jedna gra, którą męczę jak debil :D

Skoro już wytłumaczyłem się z tytułowego „nie-grania”, mogę z brudnym sumieniem zacząć. Moje wyróżnienia są następujące:

 

Syndicate

Zaczynam z grubej rury – chyba niewypał roku – ale czy zasłużenie? Nie wiem, nie obchodzi mnie to. Grę kupiłem z sentymentu do pierwowzoru, nawet nie odpaliłem, a dzięki temu, że nie wypaliła, zapłaciłem całe 20 zeta. Osobiście, jako fan starego Syndicate, mógłbym uznać nową odsłonę za herezję, ale w sumie to ja lubię shootery, więc niech tam „se będzie”. Design i art direction nie wyglądają aż tak tragicznie, a i Starbreeze nie mogło zrobić dennej gry. No dobra, przekupił mnie trailer z muzą Skrillexa ;P

 

Journey

Prawdziwa, subtelna, artystyczna perełka… Wyróżniam ją nie dlatego, żeby dołączyć się do chóru indie-onanizatorów, ale właśnie dlatego, że będąc małą grą małego studia, zawiera w sobie prawdziwy game art – w odróżnieniu od tej całej fury gnoju, która otrzymuje ostatnio więcej uwagi niż zasługuje. To nie są trzy piksele na krzyż promowane przez cyklistów hasłem „niezależna nie-gra”. Od pierwszych zapowiedzi widać dbałość twórców. Zabawa odcieniami, szalona perfekcyjność przy jednoczesnej oszczędności. Oczywiście, że nie grałem i prędko nie zagram. Exclusive na PS3 – no żal nieziemski, aż dupa trzeszczy. Poniżej pierwszy trailer, jeszcze z końca 2010, przez który swego czasu rozpuściłem się niczym aspiryna-c w szklance wody.

 

Kingdoms of Amalur: Reckoning

Chyba największy branżowy dramat ubiegłego roku. Nie będę się rozwodził nad upadkiem 38 Studios oraz Big Huge Games. Grę nabyłem, podobnie jak Syndicate, za całe 20 złotych. Kawał świata, miodna walka, przyzwoity design i art. Oprawa jaką lubię. Gra niedoceniona, ale że jest przedstawicielem „złego i paskudnego” mainstreamowego AAA, to mało kto za nią głośno płacze.

 

Darksiders II

Pierwsze Darksiders zauroczyło mnie. Owszem, może nie jest to gra na wielogodzinne maratony, ale przednia z niej przygodowa siekanina. Na dwójeczkę czekałem z wypiekami na twarzy i rzuciłem się na premierę. Z powodów, do których jeszcze wrócę, nie pograłem może jakoś za wiele, raptem parę godzin, ale wrócę, obiecuję, tylko się nawrócę ;] Design postaci i mechaniki jest po prostu mistrzowski. Miód cieknie z ekranu podczas gry. Trzymam kciuki za Vigil i THQ, bo i trójeczkę też bym kupił, jednak nawet nie wiadomo, czy są jakieś szanse na jej powstanie.

 

Dishonored

I znowu gra, której jeszcze nie mam, ale już wiem, że w mojej kolekcji kiedyś się znajdzie. Nie wiem czy lubię skradanki, trudno mi się określić, ale wiem, że art z Dishonored robi na mnie wrażenie. Gra wygląda na bardziej ‚bioshockową’ niż najnowszy Bioshock. O ile design postaci nie przemawia do mnie jakoś szczególnie, o tyle design lokacji i ogólny, nieco dystopijny klimat przemawiają już do mnie zdecydowanie. Pozwiedzałbym chętnie, kusi bardzo, oj kusi.

 

Borderlands 2

Jeśli wierzyć w to, że jest więcej, lepiej i ładniej, to na wyróżnienie zasługuje. Jeśli nie wierzyć – to jestem idiotą, trudno. Jedynka podobała mi się bardzo, pograłem paręnaście godzin, gdy wyszła. Dwójeczkę też na pewno kupię, jak już naprodukują te wszystkie DLC :P

 

… a grą roku 2012 jest według mnie …

 

Diablo III

Bo tak i **uj :D

Powyższe to oczywiście przekora i grubiaństwo… ale na pewno wpływ na to wyróżnienie miało tsunami hejterstwa, jakim oberwała ta gra. Czy słusznie? Nie, bo to dobre jest, wyśmienite, lecz nie dla każdego. Po pierwsze – to nie jest Diablo II – i w sumie dobrze. Po drugie – Diablo III zaczyna się tak naprawdę po wbiciu 60lvl. Wtedy dopiero tak naprawdę można doświadczyć części wad i przekonać się o zasadności opinii na temat pozostałych, przepisywanych z cudzych recenzji wypominanych przez nierozgarniętych krytykantów, którzy polegli tuż za „normalem”.

To jest taka gra, która nie szanuje gracza, nie użala się nad nim, nie robi nic za niego, nie żebrze o kolejne uruchomienie, a wręcz w pewnym momencie zniechęca. Wymaga rzemieślniczego podejścia – to naprawdę nie jest Skyrim, SimCity też nie :P Szkoda tylko, że Blizzard się ugiął i znerfił inferno – przejście go teraz już nie smakuje tak samo, jak po tygodniach grindu i tych wszystkich upokorzeniach ;D Oczywiście graficznie to nie jest żaden szok, ale trudno nie docenić artu zawartego w tej grze.

Prawie 500 godzin spędzonych przy grze – nie mogłem wybrać czegoś innego. Próbowałem grać w inne tytuły – dorywczo odwiedzałem Zonę w Cieniu Czarnobyla, siekałem w pierwszym i drugim Darksiders, klikałem klejnoty w Puzzle Quest, nadrabiałem zaległego Fallouta 3, ale wszystko po jakimś czasie traciło na znaczeniu, a ja znów sięgałem po topór ;]

 

 

Dlaczego nie „top”

Kilka gier może i „powinno” być w powyższym topie, ale nie ma nic za ładne oczy. Kilka tytułów po prostu z premedytacją chciałbym napiętnować.

 

X-COM Enemy Unknown

Bo nie i już. A tak naprawdę – „nie” za podszywanie się pod jedyne i słuszne „Enemy Unknown”, za DLC, za brak pokory ze strony Firaxis, za pieprzenie o lepszym X-Comie, którym ta gra nie jest. Być może to jest świetna gra, nie neguję, ale nie jestem tym zainteresowany. „To se ne vrati” :P Wolę gry, które przemawiają do wyobraźni, a nowy X-Com pod tym względem jest kompletnie bezpłciowy, w odróżnieniu od swojego pierwowzoru.

 

Guild Wars 2

Tak naprawdę, to kusi mnie strasznie, ale za bardzo się boję, że jeszcze umrę przy niej z głodu :D Poza tym – hej – jeśli ostatnio w cokolwiek gram, to jest to akurat Diablo.

 

Assassin’s Creed III

A seria zapowiadała się tak świetnie… Niestety – podobnie jak X-Com – działa na mnie ozięble.

 

Far Cry 3

„Nie”, bo Ubisoft :P Tak naprawdę nie mówię „nie”… Główny antagonista mnie zaintrygował, ale dwa filmiki w necie to stanowczo za mało, żeby ot tak przyznawać paszport polsatu :P

 

W 2013 czekam na…

Tak naprawdę to czekam chyba tylko na Heart of the Swarm… Kurdę, smutno jakoś, ale nic innego mi nie przychodzi do głowy.

 

W 2013 jestem ciekaw…

Aliens: Colonial Marines, bo zawsze to aliensy ;]
Bioshock Infinite budzi u mnie mieszane uczucia. Columbia jakoś nie ma tego uroku, co Rapture. Bardzo jestem ciekaw.
Company of Heroes 2. Pierwsza część była dopięta na ostatni guzik.
Star Citizen, ale szanse są nikłe, żeby pojawił się w tym roku.
Tomb Raider – wiadomo – po takim zaproszeniu aż wstyd nie przyjść i nie popatrzeć ;]

No i wychodzi na to, że ze mnie zwykła, obrzydliwa, mainstreamowa dziwka :P

 

2012 w liczbach

Ok, wróćmy jeszcze do minionego roku. Skoro już wiadomo w co nie zagrałem i czego ewidentnie nie polubiłem, to rzucę liczbami odnośnie tego w co zagrałem :P

Według danych z XFire – przy grach spędziłem 770 godzin.
Przyznaję, że to sporo – prawie dwa razy więcej niż w poprzednich latach. Do tego pogrywanie na iPadzie i na telefonie w tramwaju, i możliwe, że do tysiaka bym dobił… Hmm, ale to nie jest uzależnienie! ;P

W tym czasie ukończyłem 4 gry:
– DiRT
– Alien Breed: Impact
– Syndicate (by Bullfrog) :P
– Diablo III – pewnie jakieś 30 razy :P

Dość osobliwie wygląda takie zestawienie :D

Wracając do XFire, w dniach 2012.01.04 – 2013.01.02 działo się u mnie:
446 godzin Diablo III
66 godzin Fallout 3
54 godziny STALKER: Shadow of Chernobyl
51 godzin GRID
32 godziny DiRT
26 godzin Heroes of Might and Magic III
14 godzin Syndicate (1993)
13 godzin Alien Breed: Impact
12 godzin Puzzle Quest: Challenge of the Warlords
Pominąłem z wyliczanki gry, którym poświęciłem 10 godzin lub mniej ;] Cała pominięta reszta to jakieś 56 godzin :P

« »